Leopold Zgoda Leopold Zgoda
1514
BLOG

Polacy, nic się nie stało?

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 24

Wprawdzie XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie są dopiero przed nami, to zawody piłkarskie Euro 2012, już w ćwierćfinale bez naszych piłkarzy, jeszcze trwają.  W reprezentacji Niemiec jest wprawdzie Łukasz Podolski, który pochodzi z Polski i mówi, że ma serce Polaka, ale "jest nie nasz". Zawodników dzisiaj się nie wychowuje, lecz kupuje, a nam brakuje pieniędzy. Zauważmy jednak, że w meczu Grecja-Niemcy, który odbył się w Gdańsku, Łukasz Podolski "nie został wystawiony". Tacy potrafią być Niemcy. Ostrożni i skuteczni. Wygrywają, cieszą się i załatwiają interesy. Wprawdzie przegrali z błyskotliwymi Włochami, ale w pięknym stylu. Czy nie na tym polegają igrzyska? Czy tylko igrzyska?

Arystoteles w Etyce nikomachejskiej napisał: "I jak w Olimpii wieńczy się nie tych, co najpiękniejsi i najsilniejsi, lecz tych, co biorą udział w igrzyskach (jako, że w śród nich są zwycięzcy), tak też uczestnikami tego, co w życiu jest dobre i moralnie piękne, stają się słusznie ci, którzy działają". Ten krótki tekst, do którego stosunkowo często się odwołuję, jest jakże trafny, zawsze aktualny i informujący.

Zauważmy, że Arystoteles nie twierdzi, że wystarczy brać udział w igrzyskach, aby odnosić sukcesy, podobnie nie twierdzi, że wystarczy działać, aby mieć udział w tym, co w życiu jest dobre i moralnie piękne. Miarą człowieczeństwa jest tutaj mądrość życiowa. Tych zaś, dla których mądrość życiowa jest najwyższą wartością już Pitagoras nazywał filozofami.

Cyceron podaje: "Życie ludzkie - mówił Pitagoras - przypomina ów zjazd, który się odbywa z największą okazałością podczas uroczystych igrzysk Grecji. Albowiem podobnie jak jedni ubiegają się tam o sławę i zaszczytny wieniec, innych zaś sprowadza chęć zarobku i zysku na kupnie i sprzedaży, a są też tacy i to chyba najszlachetniejsi, którzy nie szukają ani poklasku ani zysku, lecz przybyli po to, żeby zobaczyć i pilnie się przypatrzeć co i w jaki sposób się tam odbywa, tak samo i my przyszliśmy do życia i świata jak gdyby z jakiegoś miasta na jakiś uroczysty zjazd, jedni by służyć sławie, inni pieniądzom, a rzadko zdarzają się i tacy, co za nic mają wszystko, gorliwie dociekając istoty rzeczy: tych on nazywa miłośnikami mądrości, to jest filozofami". Myśl tę rozwija Arystoteles i uczy, że umiłowanie prawdy dla niej samej jest najważniejsze.

W Zachęcie do filozofii Arystoteles napisał: "Bo tak jak podróżujemy do Olimpii dla samego widowiska, nawet gdyby nic więcej z tego nie wynikało (samo bowiem oglądanie jest więcej warte niż duża suma pieniędzy), i tak jak oglądamy Dionizje nie dla uzyskania czegoś od aktorów (bo przecież na nich wydajemy pieniądze) i wiele innych widowisk stawiamy wyżej od pieniędzy - tak oglądanie świata cenimy ponad wszystkie rzeczy, które nam się wydają pożyteczne". Czy przyglądanie się temu, co jest i co warto zobaczyć, aby doświadczyć radości oglądania, nie jest nadal pierwszą powinnością człowieka? I czy nie jest tak, że Sokratejskie przesłanie "a bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto" zawsze obowiązuje?

Gdzie szukać tych, których cieszą zawody sportowe dla nich samych, jeśli nie tam, gdzie są kibice? Także ci z kuflem piwa i przed telewizorami? To nie są tylko kibole. I nie jest tak, że wszyscy oglądający są jedynie ofiarami gigantycznego dopingu i wszechobecnej komercji. Są jeszcze tacy, którzy potrafią docenić kunszt drużyny czy dobrego zawodnika, jeśli nawet nie jest to narodowa drużyna własna.  Mogą być nadal wiernymi kibicami swojej drużyny, ale są sprawiedliwi i umieją - podobnie jak Irlandczycy w Poznaniu - cieszyć się. Wiedzą, na czym polega zasada fair play. A że ich radość nie jest zupełna? Tymczasem, jakże łatwo odnieść wrażenie, że dzisiejsza piłka to nade wszystko jeden wielki interes. Czy tylko piłka? I czy nie jest tak, że sławę wymienia się na pieniądz?

Po przegranym meczu z Czechami, kibice śpiewali: "Polacy, nic się nie stało". Wyszedłem dnia następnego rano z domu, aby kupić chleb i gazety. Wychodząc z bramy zauważyłem sąsiada przy samochodzie z chorągiewką biało-czerwoną. Zapytałem: "Jak tam Pańska drużyna?". Odpowiedział: "Każda drużyna jest moja". Czy chciał mi powiedzieć, że "nic się nie stało"? Nie sądzę. Znamy się od dobrych kilku lat i wiem, jak bardzo potrafi cieszyć się z sukcesów naszych sportowców.

Stało się. Nie po to startujemy w zawodach, aby tylko remisować i przegrywać. Polacy, będąc w najsłabszej grupie, nie zakwalifikowali się do ćwierćfinału. Pewien jestem tego, że sąsiad chciał mi powiedzieć, że - mimo wszystko - cieszy go dobre widowisko. Ale czy tylko o piłkę tutaj chodzi?

Jeśli prawdą jest, o czym pisali Starożytni, że igrzyska sportowe ukazują postawy, sposoby zachowań i style życia wspólnoty narodowej, to mamy powody do obaw. Można odnieść wrażenie, że dzisiejsza piłka to nade wszystko jeden wielki i podejrzany interes. I my w tym uczestniczymy. Te kalkulacje, ilu będzie kibiców, zarobionych pieniędzy, nieukrywana buta działaczy, transfery zawodników, wyczyny pseudokibiców, oratorskie popisy polityków, niezdrowe przyśpieszenie w budowie infrastruktury, wyczulenie masmediów i decydentów na każdą pochwałę, drobny gest, byle tylko z zagranicy, bez pogłębionej refleksji, mogą budzić zażenowanie i obawy o naszą przyszłość. Jest kolejna okazja, aby sobie się przyjrzeć.  Jeśli i tym razem będzie zmarnowana, to będzie można zaśpiewać za Szymonem Majewskim "Polacy, nic się nie stało". I to dopiero będzie klęska.

W Cesarstwie Rzymskim lud wołał: "chleba i igrzysk". W odróżnieniu od niewolników, byli to ludzie wolni, tyle tylko, że ubodzy i pozbawieni wpływu na losy państwa.  Stąd ich postawy czysto roszczeniowe. Wołanie o chleb było na miejscu pierwszym, jako że igrzyska chleba nie zastąpią. Z czasem same igrzyska stały się chlebem dnia codziennego. Patrycjat rzymski spełniał roszczenia plebsu w obawie przed rozruchami. Do czasu.

Jest wiele spraw, które przy okazji Euro trzeba krytycznie przemyśleć. Emocje, zachwyty i potępienia, oskarżenia wzajemne, ambicje własne i interesy pokrętne, krytycznego namysłu i prawdy o stanie naszej piłki i naszego państwa nie zastąpią. Starożytni mogą nas wiele nauczyć. Byle tylko chciało się chcieć.

Piłka to nade wszystko fenomen kultury, nie tylko ekonomii czy polityki. Czy wiadomość o nadaniu Stadionowi Narodowemu w Warszawie imienia legendarnego trenera i wychowawcy, którym niewątpliwie był skromny Kazimierz Górski, jest zapowiedzią zmian na lepsze? Bo promowania prawych charakterów i pracy edukacyjnej od podstaw nam trzeba. Pracy, która owocuje po latach. 

Jest sobota rano. Przed nami niedzielny mecz w Kijowie: Hiszpania-Włochy. Są to drużyny, które mają świetnych trenerów. Potęgę buduje się własnymi siłami. Pewien jestem tego, że będzie to wspaniałe widowisko.  


Kraków, 30.06.2012

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości